środa, 26 sierpnia 2015

Nie kij się liczy a technika

Referenda. Są fajne. Zabawne. Miłe dla serca demokraty i większości przeciętnych obywateli.
Jak nie kochać tych wspaniałych złudzeń posiadania władzy?
Politycy ostatnio pokochali je zupełnie niespodziewaną, gorącą miłością, i jak to politycy zaczęli się nimi okładać bez żadnych hamulców.
Właśnie o tym chciałbym wspomnieć. Politycy się okładają. Biorą byle jakie kije i się biją. Nie ważne, że kij krzywy, brzydki i śmierdzi. Byleby dowalić.
Referenda świetny przykład – PO rękami pana Komorowskiego w tym czasie jeszcze urzędującego prezydenta ustaliło referendum pierwsze. Oczywiście tylko po to by zwiększyć szansę na wygranie wyborów, co cała opozycja cały czas przypominała. W internecie huczało, ale tutaj huczy zawsze. Wszyscy chcieli się dopisać, zostali zbyci. Oczywiście.
Urzędujący prezydent się zmienił, pan Duda zrobił dokładnie to samo co poprzednik. Obóz jeszcze rządzący nagle zaczął mówić dokładnie to samo co opozycja jeszcze miesiąc temu, a opozycja to co rząd. Wszyscy próbują się dopisać i zapewne nikt dopisany nie będzie.
To wszystko wiemy. Co jest ważne to to, że nikt z obu obozów nawet się nie zająknął, że to jest absurdalna hipokryzja. Wzięli kije i się biją.
Publika, czyli my przyczepiła się do jednego z bokserskich grup i się trzymamy, podniecając się tą tanią walką dobra ze złem.
Przestańcie proszę. Tu nie o lepsze i gorsze chodzi. Tu chodzi o bezwzględna walkę. Jakie te ciosy są brudne, jak nisko można upaść – to jest prawdziwa Polska rywalizacja. I osobiście – nie mam nic przeciwko.
Tak jak nie mam nic przeciwko gdy oglądam brutalność w filmie.
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz