Referenda. Są fajne. Zabawne. Miłe
dla serca demokraty i większości przeciętnych obywateli.
Jak nie kochać tych wspaniałych
złudzeń posiadania władzy?
Politycy ostatnio pokochali je zupełnie
niespodziewaną, gorącą miłością, i jak to politycy zaczęli się
nimi okładać bez żadnych hamulców.
Właśnie o tym chciałbym wspomnieć.
Politycy się okładają. Biorą byle jakie kije i się biją. Nie
ważne, że kij krzywy, brzydki i śmierdzi. Byleby dowalić.
Referenda świetny przykład – PO
rękami pana Komorowskiego w tym czasie jeszcze urzędującego
prezydenta ustaliło referendum pierwsze. Oczywiście tylko po to by
zwiększyć szansę na wygranie wyborów, co cała opozycja cały
czas przypominała. W internecie huczało, ale tutaj huczy zawsze.
Wszyscy chcieli się dopisać, zostali zbyci. Oczywiście.
Urzędujący prezydent się zmienił,
pan Duda zrobił dokładnie to samo co poprzednik. Obóz jeszcze
rządzący nagle zaczął mówić dokładnie to samo co opozycja
jeszcze miesiąc temu, a opozycja to co rząd. Wszyscy próbują się
dopisać i zapewne nikt dopisany nie będzie.
To wszystko wiemy. Co jest ważne to
to, że nikt z obu obozów nawet się nie zająknął, że to jest
absurdalna hipokryzja. Wzięli kije i się biją.
Publika, czyli my przyczepiła się do
jednego z bokserskich grup i się trzymamy, podniecając się tą
tanią walką dobra ze złem.
Przestańcie proszę. Tu nie o lepsze i
gorsze chodzi. Tu chodzi o bezwzględna walkę. Jakie te ciosy są
brudne, jak nisko można upaść – to jest prawdziwa Polska
rywalizacja. I osobiście – nie mam nic przeciwko.
Tak jak nie mam nic przeciwko gdy
oglądam brutalność w filmie.
Polecam.